O lesie, o niczym

  • sobota, kwietnia 02, 2016
  • By Marcelina
  • 0 Comments

Ostatnio kiedy pogoda postanowiła na chwilę się zmienić, obdarowując nas wiosennym nastrojem, nie z własnej woli - tylko z przymusu - przechadzałam się po okolicy, aby nabrać do płuc odrobinę świeżego, ciepłego powietrza ( mieszkam na wsi, stąd świeże powietrze) z rodzicami oraz siostrą.
Chodziliśmy wzdłuż rzeki, która - co mnie zaskoczyło - była bardzo płytka (susza czy co? Nie znam się na tym, ale nie chcę wyjść na głupią) przez co wyłoniły się z niej spróchniałe kłody, a także podwodne, duże kamienie. W pewnym momencie spostrzegłam przewalone drzewo, przez które z łatwością można było przejść na drugą stronę. Zaintrygowało mnie to, gdyż las tam wydawał się być o wiele ciekawszy niż tutaj. Zawsze wyglądał bajecznie i tajemniczo, ponieważ podszyt był teoretycznie przerzedzony, pusty więc wysokie liściaste drzewa głównie przyciągały uwagę obserwatora.

Faktycznie, gdy przeszłam na drugą stronę - dopiero drugi raz w ciągu piętnastu lat mojego życia na wsi - leśna kraina doszczętnie mnie zauroczyła. W tamtym momencie mogłabym położyć się na żółtych i pomarańczowych liściach ścielących ziemię wpatrując się w korony drzew oraz czyste, błękitne niebo. Od razu w głowie narodził mi się plan, by pewnego letniego dnia zabrać ze sobą namiot i spędzając noc na łonie natury, w sennym lesie.

Z tego tekstu raczej nic nie można wynieść, chyba że ktoś go dokładnie przeanalizuje, to jakieś przesłanie będzie można odnaleźć ( nawet spotkałam się kiedyś z recenzją, w której autor znalazł drugie dno w filmie "Nocny pociąg z mięsem", więc wszystko chyba jest możliwe).



You Might Also Like

0 komentarze