Część II

  • czwartek, września 06, 2018
  • By Marcelina
  • 0 Comments

Oczy piekły mnie od przemęczenia. Co chwile przecierałam je wierzchem dłoni stojąc przy ekspresie do kawy, który wydawał głośne, mechaniczne dźwięki wiercące mi dziurę w głowie. Przez okno w kuchni wkradały się promienie przedpołudniowego słońca przyjemnie ogrzewając tył moich pleców. Kuby nie było. Po wczorajszej imprezie zostali wszyscy na noc prócz niego, jednak jakoś mnie to nie dziwi.
Wbrew pozorom, kiedy tak stałam napawając się przyjemnym, słonecznym ciepłem, nie obchodziły mnie minione zdarzenia. Czułam się jakby nie należały one do mnie, jakby to był jedynie sen, którego nie dane było mi pamiętać po przebudzeniu. Nawet jeśli zdarzyły się naprawdę, to trudno. Wiem, że powinnam się tym przejmować, mimo to... czułam jedynie obojętność, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że było mi z tym dobrze. Może i na początku mną wstrząsnęło, ale teraz... po prostu całe napięcie minęło. 
Kiedy automat skończył wylewać z siebie ciemną ciecz, postawiłam kawę na tacy obok pięciu innych, po czym wzięłam ją do ręki i ruszyłam do salonu gdzie czekali na mnie moi znajomi.
-...Wyjebane w sumie, po co mam się tym przejmować, nikt mnie nie kocha i nigdy nie pokocha więc walić to. - Powiedziała z pewnością w głosie Karina, choć można było usłyszeć w nim lekkie zawahanie, jakby nie do końca sama wierzyła w swoje słowa. 
-O czym rozmawiacie? - Spytałam nie kierując pytania do nikogo konkretnego stawiając tace na niskim, drewnianym stoliku kawowym w okół którego usadowiły się cztery osoby. Wszyscy w jednym momencie spojrzeli na mnie. Karina, która przed chwilą zakończyła swój monolog na temat samotności chrząknęła, po czym założyła pasemko swoich rozjaśnionych prawie do białości włosów zerkając niepewnie na wszystkich wokół po czym sięgnęła po kubek z kawą i upiła z niego łyk krzywiąc się z niesmakiem. W tym czasie odezwał się Matusz: 
- Właśnie wysłuchiwaliśmy oświadczenia Kariny, która stwierdziła, że zostanie niezależną kobietą do końca życia... 
- ...i że ma zamiar zaadoptować jeszcze dwa koty! - Dokończyła za niego Eleni, na której twarzy wystąpił szeroki uśmiech a w błękitnych oczach zatańczyły iskierki. W tym momencie przypominała mi słońce, które zarażało mnie swoją pozytywną energią.
 - Dokładnie - Przytaknęła kiwając z aprobatą głową Karina. - Ale dosyć już o tym, opowiedzcie mi co dokładnie stało się dzisiaj w nocy, gdy poszłyście razem do pokoju. Chce usłyszeć o każdym pikantnym szczególe. - Oznajmiła kierując swoje ciekawskie spojrzenie na Marikę a potem na mnie uśmiechając się pod nosem zawadiacko.
Kątem oka zobaczyłam, że moja najlepsza przyjaciółka zwiesza głowę tak, aby włosy przesłoniły całą jej twarz i nikt nie ujrzał, jak na piegowatych policzkach wystąpiły rumieńce. 
Nabrałam powietrza po czym wypuściłam je ze świstem.
 - Przykro mi Karina, ale jedyna pikanteria o jakiej możemy posłuchać to ja całująca się z Mariką, o czym wszyscy już wiemy, oraz ty, która namiętnie lizała się o to z tym panem obok. - Oznajmiłam wycelowując palcem w Matiego.
-Co?! - Pisnęła dźwięcznie Eleni przykładając obie dłonie do owalnej twarzy przy czym jej oczy zrobiły się okrągłe jak spodki. - O mój Boże Karina, czy ty i Mateo jesteście razem?! O mamusiu nawet nie wiesz jak do siebie pasujecie, kraszuje was t o t a l n i e, on jest jak woda, ty jak ogień, on jak noc ty jak... 
-Och proszę zamknij tą swoją piszczącą mordę, bo za chwile będziesz piszczeć z bólu! Nie ma żadnego. Kurwa. Związku. Jasne?! - Przerwała jej gniewnie Karina wyraźnie wytrącona z równowagi. 
Tylko Mateusz siedział spokojnie z założonymi rękoma. Spod jego ciemnej, wymagającej strzyżenia grzywki przyglądał się czujnie zaistniałej sytuacji z lekkim, drwiącym uśmieszkiem na ustach.
Eleni od razu się uspokoiła, po czym sięgnęła po kawę. Pomimo nagłego wybuchu koleżanki nadal wyglądała radośnie oraz pogodnie. Ach, moje słoneczko. Świeci nawet nocą, tylko że już dla innej półkuli.
 Cisza zaległa w jasnym pokoju. Jedyny dźwięk, który ją zakłócał to siorbanie kawy oraz ciężki oddech Kariny próbującej się uspokoić. Ciekawe dlaczego aż tak ją to ruszyło. To nie nie w jej stylu, dziewczyna którą znam ma wszystko w dupie oraz śmieje się z każdego ciskając sarkazmem na prawo i lewo. Może po prostu coś jest na rzeczy?
Moje rozmyślenia przerwał pociągnięcie nosem wydobywający się zza czarnych włosów Mariki. Kiedy chciałam do niej podejść i spytać co się stało gładząc ją czule po plecach ktoś zapukał do drzwi. Wizja szybko wyparowała z mojej głowy. Odwróciłam się w stronę niecierpliwego pukania i ruszyłam korytarzem, aby sprawdzić kto dobija się do mojego domu w niedzielny poranek.
 - Dobra, dobra już otwieram, nie wał tak bo cholernie boli mnie... - Na widok chłopaka, przed którym otworzyłam drzwi, zamarłam.
- Musimy pogadać. Nina. - Oznajmił oschle Kuba.


You Might Also Like

0 komentarze